sobota, 31 maja 2014

B R A C I A ... / Stanisław Pająk


                                                             B  r  a  c  i  a

        Dokąd to grzybiarzy nie poniesie, słyszy się nieraz, że byli pod Rakowem, Chmielnikiem, w Skłobach czy jeszcze gdzieś indziej? A ich ,,poniosło" to znaczy całą trójkę- Janka i dwwóch braci- w swoje lasy, w Puszczę Świętokrzyską, aż pod Golejów, Krowią Górę. Potem i na Czałas. Byli w komplecie, tylu ich matka urodziła.
     Janek nie przypuszczał, że bracia przyjadą razem i zjawią się tak nagle. A zwłaszcza, że Heniek urwie się z tego miasta spod Sowich Gór, które niedawno pokazywali w telewizji, mówiąc, że ,,przybyły nowe dzielnice, rozbudowały się oba zakłady włókiennicze, a takiego teatru robotniczego może im pozazdrościć niejedno miasto wojewódzkie". Choć miasteczko jest niewielkie, nawet nie powiatowe. ......
... Ale  Heniek się urwał, urwał się i już. Prawie na tydzień. Tego się nikt nie spodziewał. Ciągle tylko zakład i zakład - tak było - jakby tylko on jeden istniał dla niego, nic innego się nie liczyło.
 ,,... Wiesz, Heńkowi, to mają podobno wstawić łóżko, do biura, żeby był w zakładzie już na okrągło, całe dwadzieścia cztery godziny, po co ma tracić czas na dojazdy i inne. Zdrzemnienie się trochę, no i będzie pracować od nowa...''.
...- Wpadłem, widzisz - powtórzył Heniek - na cały tydzień, widzisz? Po drodze z Łodzi wstąpiłem do Radomia, po Wacka, żeby we trójkę, jak kiedyś, wybrać się do tego lasu na grzyby. ...

                                                                                              foto: AlanP


...- To fajnie - odezwał się Heniek i zaciągnął się łapczywiej dymem z papierosa, raz i drugi, jakby nie palił co najmniej z tydzień.
   - A czy są jakieś grzyby? A może prawdziwki, może kozaki czerwone? - zapytał wiercąc się niespokojnie. Coś go chyba uwierało już na samą myśl o grzybach, co tam na nich czekają, takie dorodne, jak kiedyś pod Wapienną Górą, w Wamoziu. Same prawdziwki, a on jeszcze tutaj, a nie w lesie. Czy ktoś aby przypadkiem ich nie wyzbiera, nie będzie tam wcześniej? - ta myśl nie dawała mu spokoju.
  - Coś tam zawsze uzbieramy. Może nie tyle, co ostatnio na Mokrej Górze, w tej leszczynie za łąką Kitarskiego, czy za naszą na Kyczce, gdzie nasz Ojciec lubił chodzić, ale jakoś tam będzie. Gdyby nie udało się nam grzybobranie, to i pochodzić warto po lesie, choćby dla samego zdrowia - powiedział Janek, co myślał. Nie mógł uwierzyć w to grzybobranie, tak niespodziewanie się obaj zjawili. Grzybów mogą nie znależć - już grugi tydzień dopieka słońce, nie było deszczu ani kropli. Tyle wilgoci, co z rannej rosy, ale co to jest?
   - Będą grzyby, to fajnie. A nie będzie ich - odezwał się znowu Heniek - to nic straconego. Ważne dla mnie jest to, że sobie trochę pooddycham świeżym powietrzem, posłucham śpiewu ptaków, będę wreszcie z dala od tego zgiełku i szumu fabrycznego.
   - Ot, racja, bracie - wtrącił Janek, nie dowierzając trochę, że to Heniek powiedział. Pierwszy raz od niego słyszał takie słowa. Czy tak się zmienił? ....
... Wstali prawie równo ze wschodem słońca, po szóstej z minutami byli już w lesie, za polami. Tam, gdzie jeszcze ich dziadkowie wywozili kamienie z pól na brzeg lasu. Chyba nie wiedzieli, co z nimi zrobić.  .....
... Poszli najpierw szlakiem kolejki - ,,ciuchci". Jeszcze nie tak dawno kursował tędy- parowóz ciągnący wagoniki z klockami ze Składnicy spod Golejowa i z czerwoną glinką z kopalni ,,Daranów", z tutejszych Włoch. Chociaż nawet najstarsi ludzie z Mrukowa i miasteczka nie wiedzą, dlaczego tak nazwanego ten obszar lasu w pobliżu Przepaści. W miejscu, gdzie dawno temu podobno stała Stara Kużnia. Potem skręcili na szlak tzw. ,,Starej Kolejki". Kiedyś wożono tędy rudę z Wapiennej Góry i Golejowa do kużnic i fryszerek w dawnej osadzie.
    Janek mówił braciom, żeby nie rwali tak szybko do przodu. Nie chcieli go słuchać. Przygadywali: 
    - Ty chcesz iść pierwszy i nam wszystke grzyby wyzbierać.
    - Nie gońcie tak - mówił szczerze. - Zdążymy, mamy tyle czasu. Lepiej iść wolniej, zajrzeć pod gałęzie, w trawę i w jagodziny.
    - Ja idę moją starą trasą - odparł Heniek. Pochylił się i ułamał z leżącego konaru kawałek, na kij-laskę. - Kiedyś tędy chodziłem i znajdowałem prawdziwki i kozaki czerwone. Wtedy białych kozaków wcale nie zbierałem, bo się nie opłaciło.
    - To stare dzieje, moi bracia, to było dawno i nieprawda - odpowiedział Janek, szczerze życząc im w myślach, aby uzbierali jak najwięcej grzybów. - Ale ja to będę szedł wolniej, a potem was dogonię.
      Poszedł wolno chociaż miał wielką ochotę iść razem z nimi.
................
            
                                                                                                         c.d.n.

                                                                                                   / ,,Ojcze   nasz ... "
   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz