...
Moi Drodzy !
Wczoraj chodziliśmy z Bogusiem po Hofburgu. Jest to jakby małe miasteczko. Początkowo nie wiedziałem, co to jest, ale Boguś wyjaśnił mi, że to dawny pałac cesarski. Zobaczyłem jadący czarny powóz zaprzęgnięty w białe konie. Przypomniało mi się zaraz, że nie tak dawno podobne zaprzęgi kursowały po polskich drogach zostawiając za sobą tumany kurzu. I pradziadek Jan, który był handlarzem najlepszych koni w okolicy. Gdyby mógł je zobaczyć w tych zaprzęgach, on je tak kochał!
Jakaś siwa staruszka cos szeptała do siedzącego fiakra z zakręconym wąsem. Pewnie, żeby jeszcze raz zrobił rundę ulicami Wiednia, mogła sobie trochę powspominać, jak to kiedyś było za jej młodych lat. Zajechał następny powóz z jakąś młodą rozbawioną parą. To dopiero byłaby frajda, gdybyśmy tak się przejechali, czarnym powozem. Choć wystarczyło nic nie mówić, siąść tylko, a elegancki pan w czarnym kapeluszu pod muchą chętnie by zaprosił, podciął białe konie i ruszyłyby same w znaną im dobrze trasę po Wiedniu.
foto: SławomirP