piątek, 24 października 2014

Spod Łysej Góry...(5) / Stanisław Pająk

c.d.
                                                   S p o d   Ł y s e j  G ó r y

      ... Jakże te lata szybko lecą. I tak rok za rokiem. ... I coraz bliżej. ... Lepiej o tym nie wspomnieć. Chociażby Drak. Teraz tylko czasami zażartuje i powie: ,,Gdy minie kopa, to nie ma chłopa". Chwilami przykro jest słuchać, jak sapie, jakby go coś dusiło. Ma astmę i jeszcze coś z płucami. Kiedy oddycha, to skądś ze środka słychać jakiś pogwizd. Chce wtedy coś powiedzieć, a nie może i nie ma sił.

                                                                                   foto:Stanisław Pająk

        A pamiętam,  jak kiedyś Drak był najlepszym kosiarzem we wsi. Nikt mu nie dorównał. W koszeniu trawy i zboża. Kosił i naszą łąkę w lesie. Nieraz siadałem sobie obok i wpatrywałem się, jak on to robi, że każdy pokos jest równiutki. Tak samo i ściernisko. Trudno było się dopatrzeć, gdzie początek, a gdzie koniec pokosu. I z wszystkich robót we wsi najbardziej lubiłem sianokosy. Od dziecka.
A potem zamiast bawić się za stodołą czy na podwórku, biegłem za łąkę, aby popatrzeć i posłuchać dźwięków ostrzonych kos. Na każdej prawie łące pracowali kosiarze, aż pod sam las. Po łąkach w tym czasie spacerowały sobie bociany i szukały żab. W rowach i strumykach chodziły najczęściej.Gdy zbliżało się południe i robiło się coraz gorącej, wtedy wielu kosiarzy pozdejmowało koszulę, żeby było im chłodniej. Niektórzy byli opaleni na brązowo, a innym dopieo czerwieniły się plecy. Potem zjawiły się i kobiety z grabiami, żeby rozstrząsać pokosy skoszonej trawy. Przyszła również po sąsiedzku Zielacka ze starszą córką. Zauważył to Drak. Jeszcze raz obejrzał, napluł w ręce, to znowu zerknął na Negadłę, swojego kolegę po fachu z pobliskiej łąki i zaczął ciągnąć swoim dźwięcznym głosem:
                                      Oj, wolał bym jo wolał
                                      Żeby mnie brzuch bolał.
                                      Panny by mnie smarowały
                                      Jo bym się rozwoloł.
                                      Hi, ha!
                                      Jo bym się rozwoloł.

      Spojrzała Zielacka przelotnie i zaniosła się śmiechem, a gawronowski kowalarz i zalotnik ciągnął dalej przyśpiewkę:
                                       Oj, żebyś chłopie wiedzioł,
                                       Jak mnie swędzi przedzioł,
                                       To byś całą nockę
                                       Na przedziołku siedzioł.
                                       Hi, ha!
       Sąsiadka pogroziła grabiami Drakowi i krzyknęła piskliwym głosem:
       -  Oj, kumie, kumie, wy chyba nigdy nie spoważniejecie.
       Z czasem zauważyłem, że kobiety lubią i nawet chętnie słuchają jego przeróżnych dowcipnych kawałów.
       ......
                                                    
                                                                                                        c.d.n.
                                                                              /,,Spod Łysej Góry i inne opowiadania"
               
                                       
                           
                                     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz